wtorek, 5 czerwca 2012

Nowy prezydent Serbii - kontrowersyjna przeszłość i wyzwania na przyszłość

Tuż za nami wybory prezydenckie w Serbii. Wbrew wszystkim sondażom podawanym do wiadomości publicznej w ciągu ostatnich dni zwyciężył je przewodniczący SNS (Srpska Napredna Stranka) Tomislav Nikolić. Trudno mówić tu naturalnie o osobie zupełnie nieznanej na serbskiej scenie politycznej, tym bardziej iż prezydent-elekt zajmuje jedną z centralnych pozycji już od niemal 15 lat, jednak już sam fakt, że główny urząd w państwie będzie zajmować osoba związana od dłuższego czasu z serbską radykalną prawicą zdaje się być wydarzeniem przełomowym. Kim więc jest Tomislav Nikolić i co może przynieść jego prezydentura?

Przyszły prezydent Serbii urodził się 15 lutego 1952 roku w Kragujevcu i z zawodu jest ekonomistą. Na serbskiej scenie politycznej zagościł po raz pierwszy na początku lat 90. kiedy w całej Jugosławii zaczęły dochodzić do głosu ugrupowania niezwiązane z wszechwładną wówczas partią komunistyczną. Tomislav Nikolić stał się w 1991 roku jednym z założycieli Serbskiej Partii Radykalnej (SRS - Srpska Radikalna Stranka) i zastępcą jej przewodniczącego Vojislava Šešelja. SRS pełniła w latach 90. bardzo dwuznaczną rolę w jugosłowiańskiej polityce. Z jednej strony była jedną z najlepiej zorganizowanych partii opozycyjnych i realnie zagrażała pozycji Slobodana Miloševicia, który nie wahał się jej czołowych polityków wsadzić do więzienia, z drugiej strony natomiast radykałowie kilkakrotnie współtworzyli w czasach wojny domowej rządy "narodowej zgody", a w prowojennej, wielkoserbskiej retoryce prześcigali socjalistyczny reżim dość znacznie będąc naczelnym orędownikiem idei Wielkiej Serbii i aktywnie wspierając paramilitarne organizacje walczące w Bośni i Hercegowinie oraz Chorwacji. Sam Šešelj powiedział kiedyś, że "sensem istnienia Serbskiej Partii Radykalnej jest idea Wielkiej Serbii" (Koncept Velike Srbije predstavlja smisao postojanja Srpske radikalne stranke).

Po rewolucji jaka dokonała się w serbskiej polityce po interwencji NATO w 1999 roku oraz dobrowolnym oddaniu się Vojislava Šešelja w ręce Trybunału w Hadze, co nastąpiło w 2003 roku, Tomislav Nikolić jako zastępca przewodniczącego stał się główną postacią SRS i etatowym kandydatem tej partii w wyborach prezydenckich wygrywając ich pierwszą turę zarówno w 2004(mając poparcie m.in. Slobodana Miloševicia) jak i 2008 roku. Ostatecznie jednak dwukrotnie przegrał z liderem demokratów Borisem Tadiciem. Naturalną siłą rzeczy Nikolić był przywódcą antyzachodniej opozycji w ostatnich latach - wypowiadał się negatywnie na temat Unii Europejskiej preferując bliższe kontakty z Rosją, wykluczał jakąkolwiek możliwość podejmowania dialogu z kosowskimi Albańczykami grożąc zerwaniem kontaktów dyplomatycznych z państwami, które uznały niepodległość prowincji i pojawiał się na wiecach poparcia serbskich zbrodniarzy wojennych. W odróżnieniu jednak od Šešelja wyczuł, że gra oparta na wielkoserbskiej idei na dłuższą metę jest nieopłacalna i zaczął z czasem łagodzić swoją retorykę. Przełom nastąpił, gdy podczas głosowania nad ratyfikacją Porozumienia o Stabilizacji i Stowarzyszeniu Serbii z UE postanowił wbrew większości swych partyjnych towarzyszy poprzeć integrację europejską. W wyniku konfliktu, jaki następnie wybuchł wewnątrz partii, Tomislav Nikolić został we wrześniu 2008 roku usunięty z SRS i wraz z kilkunastoma posłami, jacy podążyli jego drogą założył klub poselski "Napred Srbijo", a następnie Serbską Partię Postępu (SNS - Srpska Napredna Stranka). W ciągu trzech lat udało mu się stworzyć nowoczesną formację prawicową, która przejęła niemal cały elektorat radykałów (w ostatnich wyborach parlamentarnych SNS uzyskało 24% głosów, natomiast SRS zaledwie 4,6%), równie mocno walczy o serbski status Kosowa i tradycyjne serbskie wartości, ale jednocześnie wspiera proeuropejskie reformy. Ukoronowaniem tych działań stało się ostateczne zwycięstwo w wyborach prezydenckich i przerwanie w ten sposób supremacji Borisa Tadicia pełniącego urząd prezydenta Serbii od 2004 roku.


Niewykluczone, że staliśmy się właśnie świadkami kolejnego przełomu na serbskiej scenie politycznej. Urząd prezydenta znajdował bowiem od 2002 roku w rękach demokratycznej opozycji, która obaliła  reżim Slobodana Miloševicia. Zwycięstwo wywodzącego swoje korzenie ze środowisk radykalnych Nikolicia w ostatnich wyborach jest więc zjawiskiem bezprecedensowym i nie dziwi fakt, iż wielu komentatorów w Europie i na świecie zwróciła na to uwagę. Trudno jednak jednoznacznie stwierdzić czego można oczekiwać od nowej głowy największego państwa powstałego po rozpadzie byłej Jugosławii. Tomislav Nikolić jest osobą pełną sprzeczności, czemu wyraz dał już w ciągu pierwszych dni po wygranych wyborach. Samą kampanię wyborczą prowadził w odróżnieniu od poprzednich w oparciu o szybką integrację europejską, prężną gospodarkę rynkową i walkę z wszechobecną korupcją, która rozkwitła za rządów demokratów. W mowie, jaką wygłosił w noc ogłoszenia wyników koncentrował się przede wszystkim na tym, by Serbia stawała się nowoczesnym i normalnym państwem, dążyła do integracji z UE, gdy tymczasem Kosowo zostało zepchnięte na drugi plan, a o Rosji słowem nawet nie wspomniał. Zupełnie inny wydźwięk miały jego słowa podczas ostatniej wizyty w Moskwie. Wypowiedź o tym, iż nie jest wykluczone, że serbski rząd będzie musiał po raz kolejny rozpatrzeć kwestię uznania niepodległości Abchazji oraz Osetii Południowej odbiła się szerokim echem i wywołała oficjalny protest gruzińskiego rządu. Podobnie negatywnie został oceniony w Chorwacji wywiad, jakiego tuż przed drugą turą wyborów Nikolić udzielił niemieckiej gazecie "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (pełen wywiad na stronie faz.net), w którym orzekł, że Vukovar, będący miejscem najkrwawszych walk w czasie chorwackiej wojny domowej w latach 90. jest serbskim miastem. Niepokój wzbudza też to, co prezydent-elekt mówił w przeszłości o sąsiadach. Zdarzyło mu się przysięgać, iż po wyborze na prezydenta zrobi wszystko, by Republika Serbska wróciła do macierzy. W 1996 roku przyznał też, że poparłby rozbiór Macedonii jeśli umożliwiłoby to utworzenie serbsko-greckiej granicy (o serbsko-greckiej przyjaźni już pisałem wcześniej tutaj). Naturalnie dziś odwołuje te słowa nawiązując do trudnej sytuacji politycznej jaka miała miejsce przed kilkunastoma laty na Bałkanach i obiecuje pracować na rzecz ożywienia międzysąsiedzkiej współpracy, ale czetnicką przeszłość trudno wymazać i widmo byłego radykała, który nawoływał do zbrojnej interwencji w republikach byłej Jugosławii będzie na nim ciążyć prawdopodobnie już zawsze. Na pewno przekonanie do siebie sąsiadów i pobudzenie relacji serbsko-chorwackich będzie jednym z najtrudniejszych zadań prezydenta-elekta.

Jak jednak wielki będzie sam wpływ wyborów na serbską politykę zagraniczną i czy nowy prezydent jest w stanie znacząco na nią wpłynąć? Zdaje się, że mniejszy niż powszechnie się wydaje. Boris Tadić był przywódcą niezwykle charyzmatycznym, który w pewnym momencie kontrolował niemal bezpośrednio wszystkie najważniejsze urzędy w państwie i wywierał niewspółmiernie wysoki wpływ w stosunku do swoich konstytucyjnych uprawnień. Tomislav Nikolić zapowiedział już na samym początku, że nie zamierza kontynuować takiego stylu prezydentury. Wynik Nikolicia i SNS-u więc tak naprawdę niewiele znaczy jeśli partia nadal pozostanie w politycznej izolacji i nie będzie w stanie utworzyć rządu skutecznie współpracującego z innymi ugrupowaniami parlamentarnymi. Tymczasem mimo licznych sporów toczonych wewnątrz dotychczasowej koalicji i licznych wizyt przewodniczącego socjalistów w Banja Luce u Milorada Dodika wszystko wskazuje na to, że pozostanie ona w dotychczasowym składzie. Samemu Nikoliciowi natomiast można jedynie życzyć tego, by faktycznie udało mu się wypełnić zadania, jakie poprzysiągł wykonać w ciągu ostatniej kampanii wyborczej, bo jakkolwiek ciemna nie byłaby jego przeszłość, cele jakie sobie wyznaczył są wspólne dla całych Bałkanów.

4 komentarze:

  1. szkoda, że ten blog został porzucony :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj prosperiuszu,
    Bloga całkiem nie porzuciłem, ale zwyczajnie zabrakło mi czasu by go prowadzić. Szkoda, tym bardziej, iż sytuacja jaka ostatnimi czasy rozwinęła się na Bałkanach jest interesująca (Chorwacja wchodzi do UE, w Kosowie i Macedonii pietrzą się problemy związane z Albańczykami, BiH z roku na rok jest coraz bardziej niestabilna, a w Serbii kryzys finansowy zbiera żniwo jak nigdzie indziej) natomiast próżno szukać w polskim internecie rzetelnych źródeł na ten temat. Postaram się go aktualizować, chociażby dla samego siebie.
    Wielkie dzięki za komentarz, bo tak naprawdę nic innego nie potrafi tak zmotywować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chylę czoła, bo ja założyłem bloga o Bałkanach jako moje elektroniczne notatki, a nie coś szerszego :-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam

    Przeczytałem bloga, jest bardzo ciekawy. Ja również od października 2012 roku pisze bloga poświęconego historii pod adresem: http://mojhistorycznyblog.blog.pl/. Czy byłaby możliwość wymienienia się linkami i dodanie mojego linku na tym blogu? Ja w rewanżu zamieszczę link na swoim blogu. Czekam na informację na adres tsanecki3006@gmail.com

    Pozdrawiam

    Sanecki Tomasz

    OdpowiedzUsuń